Spotkanie z owerlokiem
Mam go!!! Mój pierwszy owerlok!!! Poznajemy się i chciałabym się tym poznawaniem odrobinę z Wami podzielić - szczególnie z tymi z Was, którzy zastanawiają się nad kupnem owerloka. Udało mi się ostatnimi czasy poczynić dwie bardzo podobne do siebie bluzy - jedną jeszcze na mojej starej maszynie wieloczynnościowej i jedną z użyciem owerloka. Na pierwszy rzut oka różnicy nie widać - popatrzcie:
Ja nie będę Was trzymać dłużej w niepewności i napiszę, że bluza z lewej strony jest w całości uszyta na maszynie wieloczynnościowej, bluza po prawej zaś na wieloczynnościowej i owerloku. No właśnie...jak jeszcze nie miałam owerloka, wydawało mi się, że jak już go kupię, to będę szyła tylko na nim...ZONK...bluzę ze ściągaczami, owszem, można w całości uszyć na owerloku, ale plisę maskującą czy aplikację to już trzeba na maszynie wieloczynnościowej. Owerlok zszywa tylko po krawędzi.
Skoro na pierwszy rzut oka nie widać różnicy między rzeczą uszytą na owerloku a na maszynie wieloczynnościowej, to może nie warto kupować owerloka? WARTO. To czego nie widać na pierwszy rzut oka, widać od środka. Ja zawsze wstydziłam się pokazywać moje uszytki od środka, bo jak bardzo bym się nie starała, to jednak wyglądały one mało estetycznie. Przy dwóch niemal identycznych bluzach łatwo jest pokazać różnice. Zobaczcie najpierw wykończenia na maszynie wieloczynnościowej - ja zazwyczaj przeszywałam ściegiem prostym i zygzakiem.
A teraz wykończenia na owerloku:
Jak dla mnie różnica jest ogromna
Owerlok ma jeszcze drugą ogromną przewagę nad zwykłą maszyną - szybkość. Do tej pory moje szycie wyglądało tak: ścieg prosty, zygzak, obcinanie zapasów....teraz wszystko to na raz robi owerlok i skraca do minimum czas jaki muszę poświęcić na szycie - a przy mojej trójce dzieci czas liczy się najbardziej :)
Jak na razie jestem bardzo zadowolona, ale jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia...teraz mam jeszcze dwa marzenia: coverlok i hafciarka :D
Komentarze
Prześlij komentarz